Trafiła do nas w lipcu, miała zaledwie 8 tygodni, a już zmagała się z bólem i cierpieniem na starcie swojego kruchego życia. Miała złamaną w stawie miednicę oraz uszkodzoną gałka oczną…
Okrutny świat, bolesne życie tych istot a po środku my, którzy ich ból odczuwamy jak swój…, zadając sobie pytanie dlaczego i ile jeszcze ?
Miecia dzielnie walczyła każdego dnia, pokazując swoją siłę w tak maleńkim ciałku…, by móc cieszyć się radością bez bólu… Cierpliwie znosiła unieruchomienie i brak możliwości ruchu, co poskutkowało tym, że dziś jest wolna…Może chodzić, bawić się i choć na świat spogląda tylko jednym oczkiem, bo to zostało amputowane, to żyje. Zwyciężyła ból…
Przed nią jeszcze zdjęcie szwów z oka w przyszłym tygodniu….
Miecia jest po 1 szczepieniu, regularnie odrobaczana. Obecnie ma ok. 12 tygodni.
Mimo tak bolesnego startu, zachowała w sobie tyle czułości, że obdarowałaby nią wszystkich, których widzi.
Słodziak nad słodziaki…Czy ktoś ją pokocha?